Zrobiłam Jolę - dla potomnych. Trochę było trudno bo Ona nie potrafiła spokojnie pozować i ciągle się kręciła :).
Wprawdzie nie jestem do końca zadowolona, teraz wprowadziłam bym pewne zmiany , ale jak praca skończona to na poprawki po wypale nie ma szans.
Piękne prace! Mi glina marzy się już od dawna tylko brak pojęcia jak się za nią zabrać. Liczę jedna że kiedyś się nauczę obchodzić z tym materiałem i będę tworzyła choć w połowie tak piękne prace jak Twoje. Pozdrawiam ciepło - betinka :)
OdpowiedzUsuńHo, ho , jak miło znów cię tu gościć....
OdpowiedzUsuńNie znam co prawda Joli, ale jest jak żywa:-D
A buciory pewnie ciutek sztywne;-D
ale urocze i też głosuję na ten z tlenkiem.
Pozdrawiam.
No jak to możliwe, że tak późno trafiłam na Twojego bloga! Tym bardziej, że jak widzę działasz na moim lokalnym rynku - Gdańsk :) i jak dobrze mi się wydaje Jola to Plastusia??:)czyż nie? chyba, że się mylę, ale podobieństwo jest ogromne...Plastusię miałam przyjemność poznać na wystawie Basi Trzybulskiej! Pozdrawiam. Piękne prace!
OdpowiedzUsuń